W tym tygodniu wybuchła nowa runda przemocy w spornej strefie Górskiego Karabachu, znanej również jako Arcach, ormiańska enklawa na terenie Azerbejdżanu. Anarchiści z Armenii, Rosji i Azerbejdżanu dzielą się swoją analizą sytuacji.
Kontekst
Ludobójstwo Ormian rzuca długi cień na region między Morzem Egejskim a Kaspijskim. Sto lat temu rząd Imperium Osmańskiego nadzorował wymordowanie ponad miliona Ormian, torując drogę do powstania Turcji jako państwa etnonacjonalistycznego.
Po pogromie Ormian w azerbejdżańskim mieście Sumgait w lutym 1988 r. ormiański ruch niepodległościowy nabrał rozpędu w Związku Radzieckim, zwłaszcza w Górskim Karabachu, regionie zamieszkałym w większości przez Ormian, otoczonym przez regiony zamieszkałe w większości przez Azerów. W grudniu 1991 r. wkrótce po ogłoszeniu niepodległości przez rządy Armenii i Azerbejdżanu, Ormianie w Górskim Karabachu ogłosili niepodległość od Azerbejdżanu. Oba rządy rozpoczęły wojnę o ten region. Konflikt pozostał nierozwiązany, a działania wojenne wybuchły ponownie w 2020 roku.
Do tej pory rząd Rosji odgrywał rolę mediatora, pośrednicząc w zawarciu pokoju między Armenią a Azerbejdżanem i instalując oddziały „pokojowe”. Ale teraz, gdy Rosja ugrzęzła na Ukrainie, rząd Azerbejdżanu wykorzystał wsparcie tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana i bogactwo wynikające z rosnących dochodów z ropy naftowej, aby wznowić działania wojenne. Najpierw zablokował Górski Karabach, odcinając do niego dostęp, a następnie w tym tygodniu zaatakował region, zabijając co najmniej kilkadziesiąt osób. Chociaż samozwańczy rząd Górskiego Karabachu skapitulował, najnowszy rozdział tej tragedii dopiero się rozpoczął. Istnieją powody, by spodziewać się ciągłej przemocy ze strony państwa, czystek etnicznych i masowych wysiedleń, co pogorszy kryzys uchodźczy w Armenii i okolicach.
Jak przewidywaliśmy, wojna nadal rozprzestrzenia się w całym regionie, od Jemenu i Syrii po Ukrainę i Armenię:
Inwazja na Ukrainę jest prawdopodobnie zapowiedzią tego, co ma nadejść. W ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci rządy na całym świecie zainwestowały miliardy dolarów w technologię kontroli tłumu i sprzęt wojskowy, jednocześnie podejmując niewiele kroków w celu zaradzenia rosnącym nierównościom lub niszczeniu świata przyrody. W miarę nasilania się kryzysów gospodarczych i ekologicznych coraz więcej rządów będzie dążyć do rozwiązania swoich wewnętrznych problemów poprzez inicjowanie działań wojennych z sąsiadami.
Jeśli już, to analiza ta nie docenia roli sponsorowanych przez państwo konfliktów etnicznych jako zaworu ciśnieniowego do radzenia sobie z porażkami kapitalizmu i państwa — nie tylko w Palestynie, byłej Jugosławii i Kurdystanie, ale także w Stanach Zjednoczonych pod rządami Donalda Trumpa.
Przemoc w Arcachu pokazuje, jak mało ludzie mogą polegać na strukturach państwowych, które ich chronią. W obliczu wielowiekowej kampanii przemocy etnicznej mieszkańcy są w pułapce między rządem Azerbejdżanu, który dąży do przejęcia ich ziemi i zasobów, a rządem Armenii, który porzucił wszelkie pozory zapewnienia im bezpieczeństwa. Ani rząd rosyjski, ani rządy Europy czy Stanów Zjednoczonych nie są zainteresowane interwencją. Wszystkie te rządy skutecznie prowadzą rakiety ochronne, które pozostawiają zwykłych ludzi na łasce etnonacjonalizmu i militaryzmu państwowego.
Nie jest to argument za wspieraniem armeńskiej armii. Przez lata rząd Armenii, jego siły zbrojne i zwolennicy również dopuszczali się okrucieństw, które zwykle występują w konfliktach o terytoria i zasoby. Należy raczej pilnie organizować się przeciwko konfliktom etnicznym, przemocy państwowej i podbojom kolonialnym we wszystkich ich formach. Aby było to skuteczne, musi mieć miejsce po obu stronach każdej granicy, po obu stronach każdego konfliktu.
Poniżej przedstawiamy fragment antywojennego oświadczenia z Azerbejdżanu oraz dwa teksty anarchistów z Armenii — jednego rosyjskiego emigranta i jednego Ormianina.
Ruchy antywojenne w Azerbejdżanie
Trudno było utrzymać kontakt z anarchistami i innymi antyautorytarnymi grupami w Azerbejdżanie, częściowo z powodu represyjnej sytuacji politycznej. Jak zwykle, represje wewnętrzne są istotną częścią tworzenia warunków do mobilizacji przeciwko zewnętrznemu wrogowi, która następnie służy odwróceniu uwagi od problemów wewnętrznych. Niemniej jednak istnieją elementy azerbejdżańskiego społeczeństwa, które sprzeciwiają się wojnie z Armenią. Oto poniższy fragment antywojennego manifestu opublikowanego przez anarchistów i „lewicową młodzież” w 2020 r:
Ostatnia runda eskalacji między Azerbejdżanem a Armenią w Górskim Karabachu po raz kolejny pokazuje, jak przestarzałe są ramy państwa narodowego w obecnych realiach. Niezdolność do przekroczenia linii myślenia, która dzieli ludzi na ludzi i nieludzi wyłącznie na podstawie ich miejsca urodzenia, a następnie ustanawia wyższość „ludzi” nad ich odczłowieczonymi „innymi” jako jedyny możliwy scenariusz życia w określonych granicach terytorialnych, jest jedynym okupantem, z którym musimy się zmagać. Jest to okupant naszych umysłów i zdolności do myślenia poza narracjami i sposobami wyobrażania sobie życia, narzuconymi nam przez nasze drapieżne nacjonalistyczne rządy.
To właśnie ten tok myślenia sprawia, że nie zdajemy sobie sprawy z wyzyskujących warunków naszego przetrwania w naszych krajach, gdy tylko „naród” wyda wezwanie do ochrony przed „wrogiem”. Naszym wrogiem nie jest przypadkowy Ormianin, którego nigdy w życiu nie spotkaliśmy i prawdopodobnie nigdy nie spotkamy. Naszym wrogiem są ludzie u władzy, ci z konkretnymi nazwiskami, którzy od ponad dwóch dekad zubożają i wykorzystują zwykłych ludzi, a także zasoby naszego kraju dla własnych korzyści.
Nie tolerują oni żadnego sprzeciwu politycznego, surowo uciskając dysydentów za pomocą potężnego aparatu bezpieczeństwa. Zajmowali naturalne miejsca, wybrzeża, zasoby mineralne dla własnej przyjemności i użytku, ograniczając dostęp zwykłych obywateli do tych miejsc. Niszczą nasze środowisko, wycinają drzewa, zanieczyszczają wodę i dokonują „akumulacji przez wywłaszczenie” na pełną skalę. Są współwinni znikania historycznych i kulturowych miejsc oraz artefaktów w całym kraju. Przekierowują zasoby z podstawowych sektorów, takich jak edukacja, opieka zdrowotna i opieka społeczna, na wojsko, przynosząc zyski naszym kapitalistycznym sąsiadom o imperialistycznych aspiracjach — Rosji i Turcji.
Co dziwne, każda osoba jest świadoma tego faktu, ale nagła fala amnezji ogarnia wszystkich, gdy tylko pierwsza kula zostanie wystrzelona na linii kontaktu między Armenią a Azerbejdżanem.
Sytuacja w Arcachu, warunki w Azerbejdżanie
Oto perspektywa rosyjskiego anarchisty mieszkającego na wygnaniu w Erywaniu.
19 września Azerbejdżan rozpoczął operację „antyterrorystyczną” przeciwko Arcachowi [tj. Górskiemu Karabachowi]. Pojawiły się już doniesienia o ofiarach wśród ludności cywilnej.
Pomimo kapitulacji władz samozwańczej republiki i niedawno rozpoczętych negocjacji między przywódcami wojskowymi i politycznymi, Azerbejdżan nadal ostrzeliwuje Stepanakert i inne zaludnione obszary Arcachu. Spontaniczny opór stawia także miejscowa ludność. Istnieją doniesienia, że mieszkańcy niektórych wiosek odmówili ewakuacji i powiedzieli, że wolą umrzeć niż wyjechać. Trwają desperackie walki, w których jugosłowiańskie karabiny walczą z dronami.
Wyraziliśmy już nasze poparcie dla ofiar agresji Azerbejdżanu, podobnie jak nasi towarzysze z rosyjskiej diaspory anarchistycznej w Tbilisi, którzy również organizują się w tamtejszej społeczności. Nasi towarzysze w Erywaniu zbierają pomoc humanitarną dla uchodźców. Kawiarnia „Mama-jan” współpracuje z żydowską diasporą w tym mieście, otwierając swoje drzwi, aby zebrać pomoc dla tych, którzy cierpią.
Jak widzimy, rząd Azerbejdżanu próbuje wdrożyć „ostateczne rozwiązanie kwestii ormiańskiej” na terytorium Górskiego Karabachu.
Konflikt ten rozpoczął się pod koniec lat 80. Na tle liberalizacji Ormianie z Górskiego Karabachu wyszli na ulice dziesiątkami tysięcy, protestując przeciwko naruszaniu ich praw w sowieckim Azerbejdżanie i domagając się zjednoczenia z ich historyczną ojczyzną, Armenią, która została podzielona na początku XX wieku między bolszewików i tureckich kemalistów. Ludność ormiańska w mieście Sumgait stanęła w obliczu represji i pogromów. Rozpoczęła się wojna, której towarzyszyły czystki etniczne, wysiedlając setki tysięcy uchodźców po obu stronach. Azerbejdżan przegrał wojnę, ale nie pojednał się.
Ważne jest, aby zrozumieć wojnę w kontekście sytuacji politycznej i społecznej panującej w Azerbejdżanie. Rodzina Alijewów rządzi Azerbejdżanem od dziesięcioleci. Według Baszira Kiczajewa, antywojennego dziennikarza, z którym miałem przyjemność osobiście rozmawiać w Tbilisi, zrobili oni niewiele dla ludności, która doświadcza powszechnego ubóstwa; zamiast tego skupili się na rozbudowie azerbejdżańskiej armii i podsycaniu nienawiści etnicznej.
Wraz z rządem Turcji, rząd Azerbejdżanu uczestniczy w międzynarodowej kampanii zaprzeczania ludobójstwu Ormian, które pochłonęło życie ponad miliona ludzi, a także w gospodarczej blokadzie Armenii z obu stron. Azerbejdżańskie dzieci uczone są w szkołach, że „Ormianie są wrogami”. Alijewowie systematycznie angażują się w niszczenie ormiańskich zabytków — na przykład w regionie Nachiczewan, niszcząc cmentarz chaczkarów w mieście Dżulfa i przekształcając go w poligon wojskowy. Wszystko to ma na celu wymazanie ormiańskiego dziedzictwa kulturowego tych ziem.
W 2020 r. azerbejdżańskie wojsko wznowiło operacje w środku pandemii, zatrudniając grupy islamistyczne, które wcześniej uczestniczyły w atakach na ludność kurdyjską w Afrinie i wykorzystując turecką broń, w tym amunicję kasetową. Następnie prezydent Ilham Alijew założył tak zwane „Muzeum Zwycięstwa”, w którym publicznie wystawiono wypchanych Ormian i hełmy zabitych ormiańskich żołnierzy.
Prowokacje były kontynuowane pomimo porozumień o zawieszeniu broni. Azerbejdżańskie wojsko wielokrotnie otwierało ogień, porywało ludzi, ostrzeliwało i okupowało międzynarodowo uznane terytorium samej Republiki Armenii, a następnie, począwszy od 12 grudnia 2022 r., zablokowało region Arcachu, blokując jedyną autostradę łączącą Ormian ze światem zewnętrznym.
Uczyniło to 120 000 Ormian zakładnikami — w tym 30 000 dzieci — ponieważ rząd Azerbejdżanu odciął gaz i energię elektryczną w regionie podczas surowej kaukaskiej zimy. Zamknięto tysiące szkół i przedszkoli. Z półek sklepowych zaczęła znikać żywność, wybuchł głód, a w szpitalach zaczęło brakować lekarstw.
23 kwietnia 2023 r. — w dniu poświęconym pamięci ofiar ludobójstwa z 1915 r. — Alijew ustanowił wojskowy punkt kontrolny i postawił Ormianom w Arcachu ultimatum: przyjąć obywatelstwo Azerbejdżanu lub zostać wydalonym.
Teraz, po głodzeniu ponad stu tysięcy ludzi przez kilka miesięcy, reżim, wykorzystując odwrócenie uwagi opinii publicznej od wojny na Ukrainie, dąży do zakończenia czystek etnicznych.
Zwycięstwo Azerbejdżanu nasili przemoc etniczną w regionie, zagrażając życiu tysięcy ludzi. Wzmocni reżim, który prześladował i torturował azerbejdżańskich anarchistów i antywojennych lewicowców oraz skonsoliduje pozycję tureckiego imperializmu. Może również zakwestionować niepodległość Armenii.
Alijew wielokrotnie mówił o tak zwanym „korytarzu Zangezur”, kolejnym obszarze Armenii, który chce włączyć do Azerbejdżanu; stwierdził kiedyś, że „Iwan [Erywań] jest naszą historyczną ziemią, a my, Azerowie, musimy powrócić na te historyczne ziemie”. W kontekście ostrzału Sotk, Jermuk i innych terytoriów Armenii, budzi to obawy.
Czy oświadczenia te mają na celu jedynie wzmocnienie pozycji rządu Azerbejdżanu w negocjacjach, czy też odzwierciedlają poważne intencje? Trudno powiedzieć. Nie ulega jednak wątpliwości, że każde zwycięstwo azerbejdżańskiego militaryzmu lub tureckiego imperializmu będzie oznaczać porażkę dla anarchistów i innych ruchów społecznych, ponieważ ustanowi reżim wojskowy na podbitych terytoriach, który będzie się nasilał i rozszerzał zarówno na zewnątrz, jak i do wewnątrz. Wszystko to stanie się spaloną ziemią dla antyautorytarystów.
Jestem ostatnią osobą, która będzie bronić państwa ormiańskiego z jego plutokracją i brutalnością policji, ale rząd Azerbejdżanu nie stanowi lepszej alternatywy. Różne organizacje, w tym Human Rights Watch, Amnesty International, Reporterzy bez Granic i wiele innych, krytykują rząd Azerbejdżanu, klasyfikując ten kraj jako autorytarny. W Indeksie Akceptacji Wolności Freedom House Armenia i nieuznawana Republika Górskiego Karabachu zajmują znacznie wyższe pozycje pod względem praw człowieka i demokracji niż Azerbejdżan.
Według obrońców praw człowieka, w azerbejdżańskich więzieniach przebywa około 100 więźniów politycznych. Dziennikarze są więzieni, szantażowani i zmuszani do emigracji. Kraj przyjął niedawno „ustawę medialną”, za pomocą której władze zamierzają stłumić niezależne dziennikarstwo. Dziennikarzom, którzy uciekli z kraju, grozi porwanie; jeden z nich doświadczył podobno trzech prób zabójstwa.
Rząd Azerbejdżanu utrzymuje kult osobowości wokół Hejdara Alijewa, ojca obecnego prezydenta. W 2016 r, podczas jednego ze świąt poświęconych zmarłemu dyktatorowi, zatrzymano dwóch azerbejdżańskich anarchistów — Gijasa Ibrahimowa i Bajrama Mamiedowa.
Namalowali oni anarchistyczne graffiti na pomniku dyktatora w stolicy kraju, Baku. Policja schwytała ich, torturowała i uwięziła pod sfingowanym zarzutem posiadania narkotyków, twierdząc, że w ich domach znaleziono dokładnie po kilogramie heroiny. Mamiedow zginął później w wypadku w Stambule. Organizacje praw człowieka uznały Gijasa Ibrahimowa za więźnia sumienia. Podczas wybuchu drugiej wojny w Karabachu Gijas podpisał oświadczenie lewicowej antywojennej młodzieży azerbejdżańskiej i po raz kolejny spotkał się z represjami za swój sprzeciw wobec wojny.
Rdzenne mniejszości narodowe również są dyskryminowane przez rząd Azerbejdżanu. Niektóre ludy, takie jak Tatowie, nie mogą w ogóle uczyć się swojego języka w instytucjach edukacyjnych. Na obszarach gęsto zaludnionych przez małe ludy, większość władzy politycznej i gospodarczej jest skoncentrowana w rękach etnicznych Azerów. Tałyszowie mieszkający na południu kraju stoją w obliczu zakazu używania słowa „Tałysz”, na przykład na szyldach w restauracjach lub w lokalnych książkach historycznych. Przedstawiciele grup mniejszościowych, którzy zabierają głos, spotykają się z represjami i oskarżeniami o „ekstremizm” i „separatyzm”. Na przykład jeden z liderów ruchu Sadval, który opowiadał się za autonomią Lezginów w Rosji i Azerbejdżanie, został uwięziony i zabity.
Alijew był jednym z głównych sojuszników Erdoğana, gdy tureckie wojsko zaatakowało Rojavę. Zwycięstwo Alijewa w Arcachu ośmieli tych, którzy dążą do pantureckiego imperium, zwiększając presję na ruchy antykolonialne i antyautorytarne w całym regionie.
Przez tysiące lat ludność Arcachu żyła na tych ziemiach, budując szkoły, domy i świątynie. Ormiański anarchista Aleksander Atabekian, przyjaciel Piotra Kropotkina, urodził się w Arcachu. Pamiętamy jego słowa:
„Naturalny związek z własnym domem, z ojczyzną w dosłownym znaczeniu tego słowa, powinien być nazywany terytorialnością, w przeciwieństwie do państwowości, która jest przymusowym zjednoczeniem w arbitralnych granicach”.
Anarchizm, odrzucając państwowość, nie może zaprzeczyć terytorialności.
Miłość do ojczyzny i plemienia nie tylko nie jest obca, ale jest charakterystyczna dla anarchisty nie mniej niż dla jakiejkolwiek innej osoby”.
Podążając za anarchistami w Rojavie, wzywamy do wsparcia narodu Artsakh.
Wolność dla narodów — śmierć dla imperiów!
Arcach, jesteśmy z tobą!
Sytuacja w Erywaniu
Sona, ormiańska anarchofeministka, mówi o protestach w Erywaniu, machinacjach ormiańskich polityków i niepewnej przyszłości regionu.
Protesty rozpoczęły się wieczorem 19 września. Protestujący zaczęli gromadzić się w dwóch miejscach w Erywaniu — w budynku rządowym na Placu Republiki i pod Ambasadą Rosji. Rosyjscy emigranci zorganizowali również mały wiec pod pomnikiem Miasnikiana.
19 września protestujący zaczęli spontanicznie gromadzić się na Placu Republiki, ale po południu 20 września siły polityczne Roberta Koczariana już się tam zorganizowały, aby zmonopolizować przestrzeń. Reprezentują one coś jeszcze gorszego niż rząd, który obecnie rządzi Armenią. Koczarian był drugim prezydentem tego kraju; dobry przyjaciel Putina, reprezentuje prokremlowską politykę. Dla zwolenników Koczariana wiece są okazją do poprawienia swojej pozycji i dążenia do władzy, ale to nie pomoże ludziom w Arcachu ani uchodźcom, którzy będą stamtąd przybywać.
Zwolennicy Koczariana domagają się dymisji Nikola Paszyniana, obecnego premiera Armenii, i twierdzą, że są gotowi na wojnę, choć w rzeczywistości jest już za późno na walkę — Arcach już się poddał. Policja zaatakowała demonstrantów granatami ogłuszającymi.
Mniej osób zebrało się pod ambasadą rosyjską; w wiecu, który się tam odbył, uczestniczyły siły popierające obecny rząd. Chociaż jeden z kanałów telegramowych powiedział, że pod ambasadą zebrali się przedstawiciele inteligencji i ruchu lewicowego, nie jest to prawdą, choćby dlatego, że w Armenii nie ma ruchu lewicowego.
Prorządowy kanał Bagramian 26 wezwał do zablokowania ambasady rosyjskiej, ale jednocześnie był uprzejmy dla policji. Policja nie zrobiła nic podczas tego wiecu, chociaż był on również niedozwolony, podobnie jak protest na Placu Republiki.
To jest hipokryzja naszego rządu — rozbijają jeden wiec, ale pozwalają na inny. Ale odpowiedzialność za porzucenie Arcachu spoczywa nie tylko na Kremlu, ale także na rządzie Paszyniana, jak również na poprzednich siłach politycznych, które rządziły Armenią. Problemy, które doprowadziły do wojny w 2020 roku i obecnej sytuacji, nie pojawiły się wczoraj; zaangażowany jest w nie wiele sił politycznych w Armenii i innych krajach.
Rezygnacja Paszyniana nie przywróci życia tym, którzy zginęli w tej wojnie, ani w wojnie w 2020 roku, ani w poprzednich wojnach; w żaden sposób nie pomoże mieszkańcom Arcachu. Nie pomoże ludziom, którzy zostali pozbawieni domów, ziemi lub zdrowia, którzy byli głodzeni przez kilka miesięcy. Arcach już nie istnieje — to wszystko. Jeśli prokremlowskie siły dojdą do władzy, Armenia stanie się enklawą Rosji.
Obecnie rząd Paszyniana stoi na stanowisku, że nie będzie ingerował w konflikt między Arcachiem a Azerbejdżanem. Jest to co najmniej hipokryzja, biorąc pod uwagę, że wszyscy mieszkańcy Arcachu mają ormiańskie paszporty, używają ormiańskiej waluty. Arcach jest ormiańskim quasi-państwem. Mieszkają tam Ormianie tacy jak my.
Paszynian jest prozachodnim politykiem. Zaczął krytykować Kreml, grożąc opuszczeniem CSTO [Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, obejmująca Armenię, Białoruś, Kazachstan, Kirgistan, Rosję i Tadżykistan]. W ciągu ostatnich kilku miesięcy oświadczył, że Armenia nie jest sojusznikiem Rosji w wojnie z Ukrainą i zaczął wysyłać pomoc humanitarną na Ukrainę. Jeśli rząd Paszyniana pozostanie u władzy, Armenia stanie się krajem bardziej zorientowanym na Europę, jednocześnie oddając terytoria jedno po drugim.
Istnieje jeszcze trzecia opcja, ale jest ona mało prawdopodobna. Do władzy mogłaby dojść junta wojskowa. Ale ten scenariusz również byłby zły.
Oddanie Arcachu jest ostatecznym sprawdzianem zdolności Azerbejdżanu do przejmowania ormiańskich terytoriów. Jeśli Armenia podda Arcach bez oddania choćby jednego strzału w odpowiedzi, oznacza to, że inne prowincje poddadzą się równie łatwo — następną będzie Sjunik, a następnie Sewan. Jest kwestią otwartą, czy kraj Armenii pozostanie na mapie za pięćdziesiąt lat.
W naszym anarchistycznym kręgu w Erywaniu są różne stanowiska, ale wszyscy zgadzają się, że agresja na Arcach ze strony Azerbejdżanu jest aktem ludobójstwa. Widzimy tu wpływ Kremla, rezultat rosyjskiej geopolityki.
Wczoraj byłem na Placu Republiki, zanim został przejęty przez siły prokoczariańskie. Pomyślałem, że moim obowiązkiem jest stanąć obok rodziców zabitych żołnierzy, obok mieszkańców Arcachu, którzy ewakuowali się w 2020 roku, obok moich rodaków, którzy wyrażają swój protest przeciwko bezczynności armii ormiańskiej i władz Armenii.
Osobiście przeżywam tę sytuację bardzo emocjonalnie. Nie mogę domagać się dymisji Paszyniana, ponieważ nie ma teraz lepszej alternatywy, ale zdaję sobie sprawę, że rząd narobił bałaganu w tej sytuacji. Czuję wielką solidarność z moimi rodakami i współczuję wszystkim, którzy zginęli w tej wojnie i w wojnie w latach 90.
Uświadamiam sobie, że wszystkie te ofiary poszły na marne. Wszystko jest stracone. Sam uczestniczę dziś w zbiórce pomocy humanitarnej. Jest to szczególnie ważne, biorąc pod uwagę doświadczenia z 2020 roku, kiedy państwo nie zajęło się uchodźcami. Po prostu osiedlono ich w opuszczonym budynku fabrycznym, w którym nie było absolutnie nic — tylko gołe ściany. Wolontariusze sami zainstalowali toalety w budynku.
Nie zachęcam ludzi do chodzenia na wiece. Pierwszego dnia protestów wiele osób uczestniczyło w demonstracjach, a to, co się wydarzyło, było w dużej mierze spontaniczne. Ale od tego czasu każdy punkt zgromadzeń publicznych został zajęty przez jakiegoś polityka i jego zwolenników.
Zamiast tego proponuję przyjść do naszego punktu zbiórki pomocy humanitarnej, przestrzeni coworkingowej Litery i Numery na ulicy Tumanyan. Przynieście pomoc humanitarną i weźcie udział w jej sortowaniu, abyśmy byli gotowi dać coś uchodźcom, gdy do nas przyjadą. Jest to teraz bardzo ważne, aby pomóc tysiącom ludzi z Arcachu, ale nie mamy wystarczająco dużo rąk.
Inicjatywy humanitarne w Armenii
- Przestrzeń Litery i Liczby oraz Armeński Bank Żywności otworzyły punkt zbiórki pomocy humanitarnej. Prosimy o przynoszenie niepsujących się artykułów spożywczych i odzieży na adres St. Tumanyan, 35G, Erywań.
- Fundusz wolontariatu na rzecz pomocy ofiarom wojny „Ethos”, St. Khorenatsi 30, Erywań.
- Zbiórkę Saszy Manakiny można znaleźć pod tym linkiem. Sasza jest jedną z bohaterek nowego zina Alarm!
- Fundacja Charytatywna Viva dostarcza leki, rehabilituje rannych i pomaga Arcachowi od 2016 roku.
Translation courtesy of 161 Crew.